Przejdź do głównej zawartości

Czystość czy brud?



    Pytanie zdaje się być banalnie proste. Każdy z nas w końcu woli żyć w czystości szeroko pojętej - czy to jest czystość ciała, czystość umysłu, czy też po prostu czystość wokół siebie, w pomieszczeniu, w domu, w którym mieszkamy i przebywamy. W dawnych czasach, a nawet zupełnie nawet nie tak dawno - taki stan oznaczał luksus, zarezerwowany dla bogatszych, bardziej zamożnych. Brud bywał przypisywany biedocie, nędzarzom i bezrobotnym - tak z resztą jest po dzień dziś. Czystość stała się dla nas swego rodzaju wartością, nieraz nadrzędną względem innych, jako wyznacznik pozycji i luksusu. Dziś, wydaje się, że nie jest aż tak wielką filozofią utrzymać otoczenie we względnym ładzie, a drobne odskoki od tego poziomu, prędzej mogą wynikać z niedbalstwa lub zwyczajnego braku czasu. Gdy wypowiadamy słowo: "czystość", zapewne większości z nas kojarzy się w tej formie, o której wspomnieliśmy wyżej. Jednak... pod iloma aspektami możemy to tak naprawdę rozpatrzyć? 

 Drugie skojarzenie może się nasunąć względem czystości ciała. Myśląc w tej kategorii, możemy wskazać dziewicę lub prawiczka, co wcale nie jest złym wnioskiem. Nie, żeby po stosunku, ktoś był "brudny", ale zatraca się wtedy swego rodzaju czystość i można powiedzieć, że dziecięcą niewinność. Masakrycznym przykładem może być kobieta, która została zgwałcona - po tym brutalnym akcie czuje się "brudna", czyli mówimy tu o pozbawieniu czystości przez osobę trzecią. Obie te rodzaje czystości są dla nas ważne i jeśli "pozbywamy się" jej w warunkach kontrolowanych, to nie jest to złe "pozbywanie się". Jednak ten rodzaj czystości, do którego dążę, a może być trzecim rozpatrywanym aspektem, to czystość rasy lub też bardziej szczegółowo, czystość narodu. Pytania, które się nasuwają przy tych czterech słowach, każą się nieco mocniej skupić na zagadnieniu i zastanowić, czy tak naprawdę istnieje coś takiego jak "czystość rasy/narodu"? Czy mamy prawo mówić, że jesteśmy stu procentowymi Polakami i z tego powodu jesteśmy lepsi niż inny naród? Czy to, że przynależymy do danego narodu, uprawnia nas do wywyższania się i czucia się ważniejszymi? 

 Nasza linia, drzewo genealogiczne sięga wiele milionów lat wstecz. Zaczęło się od czworonożnych przodków, którzy 10 mln lat temu byli zmuszeni porzucić drzewa i związany z nim tryb życia, wskutek zmieniającego się klimatu. Zamiast drzew, pojawiały się sawanny, a związany z nimi nowy sposób życia, wymagał od czworonożnych przodków przejście na dwie nogi i przyjęcie wyprostowanej postawy. W ten sposób łatwiej było zdobyć pokarm, który w porównaniu do drzew, niestety się poruszał. W ciągu następnych kilku milionów lat dobór naturalny wykształcił australopiteki - naukowcy domniemywają, że jest to przodek człowieka. Jego mózg był o 20% większy niż mózg jego małpich przodków, co powodowało wydłużenie się okresu ciążowego, dzieciństwa, a matkom trudniej było zdobywać pożywienie w pojedynkę. Prawdopodobnie wtedy nastąpił pierwszy podział obowiązków, gdzie samiec zdobywał pokarm, a samica zajmowała się wychowywaniem potomstwa. Australopiteki, nazywane homo habilis jednak wyginęły - prawdopodobnie za przyczyną innego gatunku homo erectus (człowiek wyprostowany), który wędrując aż z Afryki, poprzez Gruzję aż do Indonezji i Chin, walczył o terytorium z Australopitekami. On pierwszy opanował sztukę rozniecania ognia, co pozwoliło mu na ewolucyjny sukces. Około 40 tys. lat temu razem z człowiekiem wyprostowanym żył również człowiek rozumny neandertalski, który świetnie sobie radził na północy Europy, gdzie wtedy był lądolód, a po powierzchni ziemi chodziły mamuty, nosorożce włochate, czy też renifery ogromne. Neandertalczyk okazał się słabszym przeciwnikiem, więc wyginął, ale co ciekawe, współcześni Europejczycy mają 4-5% genów od tychże przodków, co wskazuje na to, że te dwa gatunki się mieszały. Nasz gatunek - homo sapiens sapiens, zdominował więc świat, dając początek nam - ludziom współczesnym. 

 

Na samym początku rozwijaliśmy się wolno - siedzieliśmy w jaskiniach i malowaliśmy po ścianach. Jednak ewolucja sprawiła, że człowiek zaczął być coraz zaradniejszy i myślał kreatywnie. Ludzkość rozwinęła się dzięki odkryciom takim jak wynalezienie ognia, wynalezienie pisma, koła... odkrycia w zakresie astronomii, fizyki, matematyki, czy też biologi. Wymyślano coraz szybsze sposoby przemieszczania się, od nóg, poprzez konie, wozy, aż w końcu doszło do odkrycia automobili, które wciąż doskonalone i ulepszane dały nam dzisiejsze samochody. Sam fakt, że człowiek poprzez te wynalazki, które umożliwiały mu ruch, poszerzał swoje horyzonty i zakres podróży, powodował, że ludziom podobało się to, co widzieli u sąsiada. Może czasami były to ziemie i terytoria, a więc dochodziło do wojen, albo czasami były to kobiety, czy też mężczyźni. Skutek z reguły był jeden i ten sam - dochodziło do przemieszania się populacji, przemieszania się materiału genetycznego. Mechanizm został tu przedstawiony bardzo prosto, ale chodzi tylko o jego ukazanie - w ten sposób "czysty" Niemiec stawał się nagle pół Niemcem, pół Polakiem, gdy jakiś rycerz, wracający z wojny z Bolesławem Chrobrym, wziął sobie za żonę słowiankę - Polkę. Taka sama zasada była wszędzie, a mieszanie się populacji następowało w tysiąc różnych sposobów. 

 

Genetyka działa bardzo prosto, a w szczególności prawa dziedziczenia (I prawo Mendla) - każdy organizm potomny otrzymuje 50% genów od ojca i 50% genów od matki. Potomek przekazuje 50% swojego genomu potomstwu i tak dalej... W efekcie jeden organizm jest mieszanką nie tylko swoich rodziców, ale również mieszanką swoich dziadków, bo, nie zapomnijmy, że już ta matka otrzymała 50% od swoich rodziców, podobnie jak ojciec. Aby jeszcze jaśniej naświetlić całą sytuację, załóżmy, że Czeszka, której ojciec był Polakiem miała potomstwo z Niemcem, którego dziadek był Irańczykiem. Ich dziecko będzie w iluś procentach Niemcem, Czechem, Polakiem i Irańczykiem. Działa to tak samo na całej, długiej linii przodków.  

 

Nie jesteśmy w stanie oszukać nauki, która jest prawdą obiektywną i potwierdzoną - złożoną z faktów, których nie da się obalić - tak jak w przypadku I prawa Mendla. Nasze tereny, na których dzisiaj jest Polska, były zajmowane przez różne narody i populacje. Najstarsze zachowane teksty historyczne nie mówią jasno, czy było cokolwiek przed Polanami - wiemy tylko, że byli Wiślanie, Pomorzanie i cała masa innych plemion, które dały początek Polakom. Ludzie mogli się przemieszczać, niezależnie od warunków, które im towarzyszyły, a więc siłą rzeczy następowało wymieszanie społeczeństw. Dziś, gdy ktoś zechce powiedzieć, że jest czystym Polakiem... czy na pewno ma do tego zupełne prawo? Wiedząc, jak nasz kraj i ludzi kształtowała historia, czy na pewno jest pewien, że genetycznie jest w 100% Polakiem? Czy ktokolwiek może sądzić, że jest w 100% złożony z jednej narodowości? Kiedyś nie zważano aż tak bardzo na to, kim się było z pochodzenia, jeśli mówiło się językiem danego terytorium, wyznawało tą samą religię i żyło w tą samą kulturą. Poczucie wyższości, z powodu czucia się "czystym", doprowadziło do tego, że zaczęto wybierać i selekcjonować ludzi na "gorszych" i "lepszych". Na "brudnych" i "czystych". W Ameryce w 1896 roku powstał nurt nazywany eugeniką, który zakładał eliminowanie niepożądanych cech, w sposób doboru genetycznego, czy też selektywnego rozmnażania populacji. Ludzi chorych psychicznie, również tych, co mieli w tamtych czasach inne poglądy niż znaczna większość, mieli inny kolor włosów, czy oczów, chorowali na najprzeróżniejsze choroby - uważano za "brudnych" i dążono do wyeliminowania tychże cech i jednostek ze społeczeństwa. Począwszy od stanu Connecticut, wiele stanów, dążąc za przykładem, wprowadziło prawa małżeńskie oparte na kryteriach eugenicznych, które zabraniały ożenku epileptykom oraz ograniczonym i niedorozwiniętym umysłowo. To samo miało miejsce w Niemczech, gdzie w końcu ukształtował się ruch nazistowski, którego myśl przewodnia zakładała, że rasa Aryjska jest rasą najlepszą, w związku z tym, wszystkie inne nie wpadające w kryteria, zostawały likwidowane lub poddawane brutalnym badaniom w laboratorium.  

 

Tego typu myślenie: "Jestem lepszy, bo jestem czysty", doprowadziło do największej katastrofy, jaką widział świat - do mordu milionów niewinnych i chorych, którzy zawinili jedynie tym, że urodzili się w takim kraju, a nie innym. A gdyby Hitler wtedy wpadł na pomysł przebadania swojego materiału genetycznego - zapewne dowiedziałby się wielu ciekawych rzeczy na temat swojego pochodzenia. Nikt z nas nie jest "czysty". Najprzeróżniejsze wydarzenia, doprowadziły do tego, że narody mieszały się na przestrzeni wieków, a wraz z tym kończyło się pojęcie "czystości narodowej". Jak zostało to ładnie ujęte w pewnym filmie: "Szeroki świat zaczyna się od szerokiego umysłu". Jeśli zechcemy dostrzec, że tak naprawdę jesteśmy dziedzictwem całego świata, to nie będzie to wiedza w żaden sposób nas hańbiąca, nie staniemy się "brudni". Nadal możemy czuć się Polakami, oddawać honory tradycjom i obyczajom, ale nie powinieneś czuć się lepszy, bo nigdy nie wiadomo, czy z tych 5% nie jesteś tym, którego właśnie poniżasz. Właśnie ten brak świadomości prowadzi do międzynarodowych niesnasek, a w szczególności do nienawiści. Nienawiść tylko niszczy, co dobrego możemy wynieść z niej jak i z poczucia bycia "czystszym"?  

 

"Podróż po DNA" 

The DNA Journey

Komentarze