Przejdź do głównej zawartości

Dziewczyna z fajką


    Doskonale pamiętała tamten dzień. Zapadł jej chyba w pamięć tylko dlatego, że tak strasznie wtedy lało, a czekała akurat na wiadomość od przyjaciela, który mógłby zabrać Larę do domu. Nie miała parasola, więc trzęsła się z zimna, a mokre ubrania przylegały do ciała, dodatkowo potęgując wrażenia.

    Deszcz spadał z poszarzałego nieba strumieniami, nawet nie pozwalając przebić się pierwszym promieniom słońca. Na brukowych kostkach co chwilę wykwitały nowe kałuże, w które ochoczo wdeptywali zataczający się imprezowicze, wychodzący z klubu. We wzburzonej tafli odbijały się zniekształcone szare budynki, wyznaczające kwadratową granicę miastowego rynku. Zazwyczaj był pusty o tej porze, jednak tym razem tętnił życiem.

    Zabawa zapowiadana była już od wielu tygodni z okazji stulecia istnienia starego, acz renomowanego klubu. Wejściówki i drinki były za darmo, jednak w zamian wejść mogła ograniczone liczba osób. Lara stwierdziła, że grzechem byłoby nie skorzystać, więc przyjęła zaproszenie od razu, gdy tylko otrzymała je od właściciela klubu. Nie mogła lepiej trafić, bo był bratem Kamila, z którym przyjaźniła się od najmłodszych lat, więc w zasadzie miejscówkę zaklepaną miała od razu.

    Wybrała się sama, czując potrzebę odreagowania ostatnich dni oraz otrząśnięcia się z pewnej rutyny. Wbrew oczekiwaniom całą noc spędziła przy barze, popijając drinka za drinkiem i obserwując tańczący tłum na parkiecie. To było na tyle z przełamania szarości dnia i poczucia wolności.

    Mimo tego, że bawiła się średnio, to wyszła razem ze wszystkimi po skończeniu imprezy prosto w zacinający deszcz. Śmiechy i krzyki docierały do niej z znacznym opóźnieniem, gdy stała nieruchomo niczym słup, wpatrując się w pomnik na środku rynku.

    Nie byłoby w nim nic dziwnego – ot, zwykły mężczyzna w kapeluszu i płaszczu z fajką między ustami, gdyby nie fakt, że tuż koło niego stała wysoka dziewczyna, która od razu skojarzyła się jej z Mroczną i tak też ją zaczęła nazywać. Ubrana niemalże identycznie jak kamienny mężczyzna, z głową lekko odchyloną do tyłu, wypuszczała siwe kręgi dymu. Faktem było, że przecież padał deszcz i takie zjawisko nie powinno mieć miejsca.

    Lara patrzyła jak zaczarowana na fantazyjne kształty, ulatujące w otchłań szarego nieba. Tknął ją nagły impuls, aby podejść do pozaziemskiej istoty, kryjącej się pod pozornie zwyczajną ludzką skorupą. Wydawało się, że dziewczynę otacza prawie przeźroczysta aura, która zniekształcała obraz, wyginając krople deszczu w zabawny sposób.

    Zamrugała oczami, aby upewnić się, że na pewno tkwi w rzeczywistości i już po chwili przecinała rynek sprężystym krokiem. Onieśmielona, zwolniła nieco, gdy zbliżyła się na odległość zaledwie dwóch metrów. Przystanęła niedaleko, mając zamiar podziwiać urodę dziewczyny pod pretekstem oglądania pomnika.

    Nieznajoma spuściła nieco głowę i poprawiła kapelusz, jakby chciała ukryć bladą twarz i wyciągnęła fajkę spomiędzy ust. Dym gdzieś znikł, a razem z nim siwe koła, które po prostu rozpłynęły się w powietrzu, mając za nic uporczywy i nieustający deszcz.

Lara w dalszym ciągu zawstydzona, przez chwilę nie miała pojęcia co zrobić z rękoma, ale w końcu włożyła je do tylnych kieszeni dżinsów.

    – Hej – odchrząknęła, niepewna, czy powinna mówić cokolwiek. – Piękna fajka.

Towarzyszka nie odpowiadała przez chwilę, dając odczuć dziewczynie, że jest intruzem. W końcu jednak pokiwała z wolna głową.

    – Odzwierciedla właściciela – odparła rzeczowo.

    – Być może. Nie znam nikogo, kto paliłby fajkę. A tak swoją drogą, to jestem Lara. – Zbliżyła się nieco, chcąc się przywitać. – Miło cię poznać.

Nieznajoma rzuciła krótko okiem na wyciągniętą dłoń.

    – Nia.

    – Och. – Opuściła rękę i uśmiechnęła się niepewnie. – Co tu robisz o tej porze?

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

    – Patrzę na życie ulatujące do pozostałości gwiazd.

    – Życiowe. – Lara również skupiła spojrzenie na ciemnej chmurze. – Mieszkasz tu?

    – Na rynku? – Nia uniosła nieco kapelusz, aby posłać ironiczne spojrzenie. – Nie.

    – Nie chodziło o…

    – Nie. Nie jestem stąd.

    – A więc co tu robisz?

Zaśmiała się cicho, co w odczuciu Lary brzmiało wręcz jak boski dźwięk. W końcu kim była istota zdolna odpalić fajkę podczas ulewy?

    – Jakby to ująć… – Spojrzała na nią czarnymi oczyma, w których kryła się najgłębsza otchłań. – Staram się oczyścić umysł.

    – Stojąc przy pomniku i paląc, gdy pada deszcz?

Machnęła ręką.

    – Deszcz, to najmniejsza przeszkoda.

Lara nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, rozkładając ramiona na bok. Gdyby ktoś jej powiedział, że po nudnym dniu i takiej samej nocy spotka kogoś, kto będzie w tak dziwny sposób interesujący, to by go wyśmiała. Wyglądało na to, że właśnie zadrwiła z samej siebie.

Zrównała się z dziewczyną, nie spuszczając wzroku z ciemnych włosów, które pomimo wilgoci nie miały żadnej autonomii i trzymały się w zaskakującej kupie. Naszła ją nagła ochota, aby zanurzyć w nich dłoń i przeczesać, ale powstrzymała się.

    – Wspominałaś, że fajka określa właściciela – zagadnęła. – Jak określa ciebie?

Nia uniosła brew, po czym sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła wspomniany przedmiot.

    – Każda jest specyficzna, ponieważ zostaje odpowiednio… naznaczona przez użytkownika – powiedziała, obracając drewienko w palcach. – Jeśli w twoim życiu wydarzy się coś ważnego, to oznaczasz to za pomocą wgłębienia.

    – Ile wgłębień jest na twojej?

Nieznajoma uśmiechnęła się pogodnie i obróciła ją tak, aby mogła zobaczyć podłużną, drewnianą część, po której przesunęła palcem. Dopiero teraz Lara dostrzegła pięć regularnych nacięć.

    – To nazywamy cybuchem – oznajmiła Nia. – Pełni rolę kanału i łącznika, przekazując dym, tak jak życie przekazuje najprzeróżniejsze doświadczenia. Każda kreska, którą widzisz, symbolizuje jedną najważniejszą decyzję w życiu.

Lara przeniosła spojrzenie na twarz dziewczyny, aby dostrzec lekki uśmiech na pełnych, czerwonych wargach. Przez moment pomyślała, jakby to było, gdyby ich skosztowała, ale skarciła się za to. Alkohol wciąż buzował w jej organizmie i nie myślała trzeźwo. Całować kogoś zupełnie obcego?

    – Jaka jest ostatnia najważniejsza decyzja? – zapytała, czując, że nie może darować takiej informacji. Była pewna, że gorąc wystąpił na policzki, bo paliły niemiłosiernie, jednak nie zamierzała się cofnąć.

Nia pogładziła kciukiem ostatnie i najdłuższe nacięcie, po czym zwróciła twarz w kierunku Lary, przyglądając się jej uważnie. W ciemnych oczach mignęło coś dziwnego, co mogła przyrównać do ponadczasowej wiedzy o świecie i działających w nim mechanizmach.

    – Spotkanie ciebie – odparła.

Zaskoczona odpowiedzią, otworzyła usta, ale nie wydobyły się spomiędzy nich żadne słowa. Zupełnie, jakby nagle straciła zdolność mowy. Nie spodziewała się tego i nie potrafiła znaleźć żadnego wytłumaczenia. Po raz kolejny rozważyła absurdalność sytuacji i zaczęła się zastanawiać, czy to nie sen. Powoli zbierała myśli, pozwalając, aby cisza opadła między nimi niczym biały puch. Miękko i bezgłośnie.

Nie dosłyszała kroków za plecami, więc serce nieomal wyskoczyło jej z piersi, gdy poczuła ciepłą dłoń na ramieniu.

    – Lara?

Odwróciła się, wciągając powietrze i odetchnęła z ulgą, widząc znajome kędzierzawe włosy i twarz usłaną piegami.

    – Kamil! – wyrzuciła. – Wystraszyłeś mnie.

Chłopak uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.

    – Wołałem kilka razy – powiedział. – Nie reagowałaś, więc postanowiłem podejść.

Zmarszczyła brwi.

    – Ja… – Odwróciła się, aby przedstawić nową znajomą. Otworzyła szeroko usta. – Cholera.

    – Co? – Kamil zbliżył się jeszcze bardziej, prawie dotykając Larę ramieniem. – Wszystko gra? Długo tu stałaś? Pewno zmarzłaś…

Zignorowała go. Zamrugała parę razy, aby upewnić się, czy dobrze widzi.

    – Nieważne – rzuciła nerwowo i chwyciła przyjaciela za ramię. – Chodźmy do samochodu.

Uniósł brew. Nawet jeśli zdziwiło go zachowanie Lary, to nie skomentował tego i skinął głową.

    – Stoi na parkingu koło ratusza.

Zanim wyszli z rynku, to po raz ostatni przeczesała spojrzeniem niebo. Dałaby sobie uciąć rękę, że widziała drobne koła rozszarpywane przez deszczowe strugi.

Komentarze